tak, dziele ludzi.
na takich ktorych kocham.
na przyjaciół.
na takich na ktorych mi zalezy.
na takich ktorych szanuje.
na takich ktorzy mi imponuja.
na takich ktorych znam strasznie dlugo i nie obchodza mnie ich poglady ani przekonania, bo to wtedy nieistotne.
na takich ktorych lubie.
na ludzi od najebki, ale nie od rozmow.
na takich z ktorymi moge sie smiac i dyskutowac, ale nie laczy nas nic wiecej.
na znajomych i kolegów/kolezanki.
na takich z ktorymi sie zadaje bo moga sie przydać i maja kontakty.
na takich ktorzy mi sie znudzili.
na takich z ktorymi nie laczy mnie nic wiecej, procz tego ze kiedys rozmawialismy.
na takich ktorzy sa mi jedynie potrzebni w danym momencie.
na takich ktorych toleruje ale sa mi obojetni.
na takich ktorych nie lubie, ale mam dobre stosunki bo tez moga sie kiedys przydać.
na takich ktorzy sa u mnie spaleni.
na takich ktorych bym z checia odjebal.
dziele ludzi. i nie jest mi z tym glupio, ani zle.
egoistyczne? moze.
zyciowe? bardzo.
i tak kazdy to robi.
czwartek, 7 lutego 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
bardzo to cholernie zyciowe mistrzu
zyciowe i smutne.
praktycznie kazdy tak robi, ale niektorzy tego nie dostrzegaja.
mimo tego i tak staram sie podchodzic do ludzi bezinteresownie, i w miare otwarcie. pozatym to nie sa tez jakies scisle podzialy - plynne to to jak cholera i sie zmienia. nawet czesto.
bo np. ktos z kim mam kontatk tylko dlatego ze moze sie przydac, moze sie nagle stac osoba ktora lubie albo szanuje. i w druga strone. osoba ktora uwazalem za przyjaciela/przyjaciolke moze okazać się spalona.
smutne, ale takie jest zycie.
Prześlij komentarz